Wybrali się do Italii, aby poczuć włoskie, toskańskie słońce podczas biegu na królewskim dystansie, czyli maratonie. Spotkał ich deszcz i śnieg, ale jest życiówka oraz satysfakcja.
Team MBC, w składzie Trener Maciek jako pacemaker, Piotr Siborenko i Arek Zamiela, zameldował się na miejscu we Florencji już w piątek. Pogoda około 13 stopni C, idealna do biegania. Sobota – krótkie roztruchtanie w długiej koszulce i spodniach – okazało się za gorąco. No to co? To w niedzielę biegniemy na krótko! I pobiegli! Oczywiście pogoda została sprawdzona jeszcze 5 razy przed samym startem. Miało nie być niespodzianek, stabilnie, około 10 stopni. Jednak już na początku trasy maratonu strugi deszczu, potem śnieg. Od 24 kilometra było już naprawdę chłodno 🙂 Woda w niektórych miejscach sięgała kostek, ale nic to. Przynajmniej włoscy kibice zawsze są dopingujący i zagrzewający do walki.
Trener tego dnia w roli pacemakera trzymał bardzo równe tempo i Piotr skończył maraton z życióweczką z czasem 3:50:38. W takich warunkach wynik bardzo cieszy. Życiówka liczy się podwójnie. Arek swój drugi maraton w życiu ukończył z zadowalającym czasem 3:48:26, zgodnie z założeniami.
Polska tego dnia była nieporównywalnie cieplejsza. Cóż. Taki mamy klimat. Tym bardziej gratulujemy. Nikt takiej pogody się nie spodziewał. Florencja zaskoczyła maratończyków.